Czar słów

Czar słów

Dziś chciałabym podzielić się trochę własnymi przemyśleniami na temat listów i... poezji. Nie od zawsze lubiłam czytać wiersze. Prawdę mówiąc, szkoła skutecznie zniechęcała mnie do dobrowolnego sięgania po nie. Zresztą, obecnie nadal nie mogę powiedzieć, abym namiętnie zaczytywała się w poezji, ponieważ mijałoby się to z prawdą. W tym miejscu uczciwie muszę przyznać się do tego, iż jestem romantyczką - wierzę w prawdziwą miłość, która potrafi przetrwać wszelkie (nawet te pozornie niemożliwe do pokonania) przeciwności, a także w to, że gdzieś na świecie istnieje osoba, której imię już w dniu narodzin zostało wpisane do mojej Księgi Przeznaczenia. Jak widzicie, w przeznaczenie też wierzę. Owszem, jestem świadoma tego, że naszym życiem bardzo często rządzi zwykły przypadek, co jednak wcale nie musi wykluczać możliwości istnienia przeznaczenia. W ostatnim czasie wokół mnie miało miejsce zbyt wiele zbiegów okoliczności, bym mogła pozostawać obojętną na jego wołania...


Jestem więc romantyczką, a co za tym idzie, uwielbiam książki, filmy, obrazy i muzykę o tematyce miłosnej. Dlaczego o tym wspominam? Już wyjaśniam - ponieważ lubię także wiersze opowiadające o miłości. Zazwyczaj są niezwykle romantyczne, pisane sugestywnym, subtelnym językiem, który perfekcyjnie trafia w mój gust jako miłośniczki języka polskiego. Mam swoje trzy ulubione poetki,  zaliczają się do nich: Małgorzata Hillar, Halina Poświatowska i Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, przy czym kolejność, w jakiej je wymieniłam, nie jest przypadkowa (przynajmniej jeśli chodzi  o pierwszą z pań, która zdecydowanie jest moją faworytką). Cenię jej twórczość za prostotę, z jaką przekazuje swoje myśli, a jednocześnie za to, że niezwykle trafnie przemawia do mojego serca. Poniżej przedstawię jeden z wierszy, który za pomocą łatwych w odbiorze słów doskonale opisuje ułomność emocjonalną społeczeństwa naszych czasów.


My z drugiej połowy XX wieku
rozbijający atomy
zdobywcy księżyca
wstydzimy się
miękkich gestów
czułych spojrzeń
ciepłych uśmiechów

Kiedy cierpimy
wykrzywiamy lekceważąco wargi

Kiedy przychodzi miłość
wzruszamy pogardliwie ramionami

Silni cyniczni
z ironicznie zmrużonymi oczami

Dopiero późną nocą
przy szczelnie zasłoniętych oknach
gryziemy z bólu ręce

umieramy z miłości


Niestety, nie potrafię przyznać się znajomym do mojej słabości. Odnoszę wrażenie, że, współcześnie, czytanie wierszy czy nawet powieści (to niewyobrażalne, ale z tym też się spotkałam) odbierane jest jako coś obciachowego, uwłaczającego nowoczesnemu człowiekowi, którego priorytetem powinno być tylko pozyskiwanie coraz to nowszych nabytków technologii. Wydaje mi się też, że łatwiej akceptowalne są książki przygodowe, kryminalne, może psychologiczne, ale już klasykę romansu rozpatruje się w kategoriach tak zwanej "wiochy". Z tego powodu unikam rozpowszechniania wśród znajomych informacji, że pochłonęła mnie historia Wichrowych wzgórz czy pełna nieporozumień Duma i uprzedzenie, że na mojej półce stoi tomik poezji pani Hillar, do którego bardzo często lubię sięgać przed snem, zanim pozwolę myślom ulecieć do krainy Morfeusza, że zapisuję sobie w specjalnie do tego celu przeznaczonym zeszycie niezwykłe w moim odczuciu cytaty. Mało osób z mojego otoczenia podziela ze mną te zainteresowania i dlatego, co jest bardzo smutne, czasami łatwiej jest odnaleźć bratnią duszę za pośrednictwem Internetu niż móc ją mieć na wyciągnięcie ręki...



Często, jako zwolenniczka wszelkiej formy pisemnej, marzyłam o tym, by wymieniać się z kimś listami. Niezmiernie mocno żałuję, że tradycja pisania listów odeszła już do lamusa, a jej miejsce zajęły zwykłe wymiany pojedynczych zdań na wszelkiego rodzaju czatach, czy - co jeszcze gorsze - pojedycznych wyrazów w SMS-ach. W tej kwestii udało mi się jednak poczynić pewien postęp, ponieważ swego czasu pisywałam z kimś długie maile; uważam, że można je podciągnąć pod kategorię uwspółcześnionych listów. Było to jedno z milszych doświadczeń, a jednocześnie pobudzało wyobraźnię i skłaniało do czerpania wiedzy z różnych źródeł po to, aby zainteresować rozmówcę, wzbudzić jego podziw swoją elokwencją. Bardzo mile wspominam tamten okres.

A czy Wy macie ulubione wiersze, ulubione książki, które pozwalają oderwać się od rzeczywistości? A może mieliście okazję wymieniać się listami? 
______________________________________________________________

1 komentarz:

  1. Cóż... w dzisiejszych czasach wśród naszego pokolenia aby być kimś, trzeba być nikim i to jest dla mnie smutna prawda.
    Ja osobiście muszę przyznać, że za wierszami nie przepadam i to głównie ze względu na szkołę, gdzie narzuca mi się z góry interpretację, którą później muszę wkuć na pamięć, aby następnie sucho wyrecytować przy odpowiedzi. Bardzo irytuje mnie system Polskiego szkolnictwa. Jest taki bezpłciowy i w ogóle nie przemyślany. No dobra, ale nie o tym temat. Mimo że jestem tak negatywnie nastawiona to nie znaczy, że nie mam swoich ulubieńców. Od 3 gimnazjum, gdy przeczytałam ten wiersz od razu się zakochałam. Mowa tutaj o ''Elegia o ... [chłopcu polskim]'' Baczyńskiego. Ostatnie dwa wersy za każdym strasznie chwytają mnie za serce.

    Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
    Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?

    Poza tym lubię jeszcze wiersze Wisławy Szymborskiej. Cudowna kobieta.

    Co do listów to uważam je za bardzo piękny przekaz swoich myśli. Faktycznie, że aż przykro patrzeć i być świadkiem jak ta forma zanika i staję się już antykiem :(

    Ah... chciałabym mieć taką lekkość i subtelność w pisaniu jak ty :) w ogóle bardzo dziękuję za komentarz pod moim prologiem. Jest mi niezmiernie miło, że pozytywnie go odebrałaś :)

    OdpowiedzUsuń